Lubuskie Towarzystwo Genealogiczne

Forum Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2013-12-31 00:08:34

 zefir454

Administrator

Skąd: Smolno Wielkie
Zarejestrowany: 2013-12-20
Posty: 335
Punktów :   
WWW

Wykaz więźniów z więzienia w Baranowiczach 1942 r.

Wykaz więźniów więzienia w Baranowiczach rozstrzelanych przez Niemców 13 lipca 1942r.:
Lp.Nazwisko i imię. Uwagi
1. Barszczewski Zygmunt s. Leona ur. 1887 w Filipowie, nauczyciel z Kroszyna
2.Bartuszek Józef ur.1908 r. ksiądz, proboszcz w Zaostrowieczu
3.Bordziakowski Wikor z Albertyna
4.Bryczkowski Bolesław ur. 1909r. ksiądz, proboszcz w Krzywoszynie
5.Buczek Olgierd ze Słonimia
6.Buczek Otto ze Słonimia
7.Bujanowski Leonard. 16.VI.1891r. w Nowej Olszance k/Sokala, ksiądz, proboszcz w Niedźwiedzicy
8.Czarnyszewicz Józef były nauczyciel z Zaostrowiecza, zatrudniony w tartaku Budy k/Hancewicz
9.Daszkiewicz ziemianin
10.Dobrowolski Józef ze Słonimia
11.Dynowski Józef s. Mateusza lat 52, weterynarz z Zaostrowiecza
12.Frydel Stanisław s.Leona ur. 05.XI.1907r. w Felsztynie k/Sambora, kierownik szkoły Niedźwiedzicy k/Baranowicz
13.Grodowski Bolesław ur. 8.VIII.1908r. w Olszowej Woli, s. Józefa i Agnieszki inż. rolnik, zam. Hancewicze
14.Górecki Mieczysław ur.15.XI.1908r. w Wilnie, Stanisława i Wiktorii, urzędnik kolejowy zam.Leśna k/Baranowicz s.200
15.Grzesiak Tadeusz Michał ur. 01.X.1901r. ksiądz proboszcz z Klecka
16.Grzesiak Alfons inż. rolnik, brat Tadeusza Kaplice k/Grodna przebywał w odwiedzinach u brata
17.Karamucki Alojzy ur. 1908r. ksiądz proboszcz w Iwancewiczach
18.Kiszko pracownik Urzędu Miejskiego w Klecku
19.Krępski Wincenty lat 67, prowizor farmacji z Zaostrowiecza
20.Klimczak Władysław ur. 3XII.1913r. Wampierzewie s. Józefa i Marii ksiądz proboszcz w Porzeczu
21.Ksieniewicz January. 10.XI.1908r. w Remiszowszczyźnie , kierownik szkoły z Liskowa k/Klecka
22.Kubik Mieczysław ur. 11.III.1900r. ksiądz proboszcz parafii Bożego Ciała i dziekan w Nieświeżu
23.Kuraś Wincenty ur.25.IV.1904r. w Naśkówce /Przeworska, zakonnik Zgromadzenia Michalitów, rektor kościoła filialnego i dyrektor kościoła filialnego i dyrektor zakładu wychowawczego w Dziadkowiczach k/Baranowicz
24.Łosowski Józef s. Andrzeja lat 40, oficer 78 p.p. w Branowiczach
25Makowski Adolf ze Słonimia
26.Męcior Tomasz ur.16.XII.1897r. w Szynwaldzie k/Tarnowa, zakonnik ze Stowarzyszenia Księży Palotynów, proboszcz parafii przełożony domu Księży Pallotynów w Nowosadach
27.Mirkowski emeryt z Zaostrowiecza
28.Motyl Julian lat około 50, legionista, właściciel restauracji w Zaostrowieczu
29.Modrzejewski Bolesław s. Michała i Marianny ur. 3.XII.1905r. w Grabkowie nauczyciel zam. Kleck
30.Muszkat Zygmunt inż. roln. zam. Kleck
31.Nachowica Tolek Tłumacz niemieckiego Akowiec Kleck
32.Oleszczuk Alfons s. Aleksandra ur.14.XII.1902r. w Drohiczynie n/Bugiem, ksiądz , proboszcz w Nowej Myszy i Żelaźnicy
33. –Pińczuk-Witkowska Zofia z Albertyna
34.Pawłowski Władysław Zygmunt ur. 1879r. ksiądz, proboszcz w Leśnej
35.Proszyński Stefan sekretarz gminy Lachowicze
36.Rutkowski Bolesław ur. 1897r. ksiądz, proboszcz parafii Juszkiewicze
37.Rypnicki Franciszek lat ok. 50, masarz z Zaostrowiecza
38.Studziński Wincenty ur.10.I.1899r. w Młynach k/Mogilna, s.Wincentego i Józefy, ksiądz, proboszcz parafii w Swojatyczach
39.Sokołowski Michał ze Słonimia
40.Skóratowicz Antoni właściciel sklepu kolonialnego w Zaostrowieczu
41.Twardowski Wacław zam. Przeorowszczyzna k/Klecka , maturzysta z VI 39 syn Adama i Anny s. 2590 -260
42.Trześniewski profesor gimnazjum w Nieświeżu, wówczas zamieszkały w Zaostrowieczu
43.Turski Leonard profesor gimnazjum, dyrektor Muzeum w Baranowiczach
44.Twardowski z Klecka
45.Uliński Franciszek ur. 1873r. ksiądz, administrator parafii Makijewszczyzna
46.Warchapowicz Władysław ur. 1910r. ksiądz, wikariusz w Hancewiczach
47.Wierzbicki Wiktor ur. 1880r. ksiądz, administrator parafii Nowa Mysz
48.Winiecki Kuba Kleck

--------------------------------------------------------------------------

Źródło OKŁ akta S9/73, k. 27-38, 42, 76,136-137, 138, 152, 232, 269, 266-289,
E.Borowski, op. clt S, 82-93, 124, s. VII-VIII.

Niedaleko Baranowicz, w Kołdyczewie, gmina Horodyszcze, województwo nowogródzkie funkcjonował w latach 1942-1944 obóz śmierci, w którym zabito co najmniej 22 tysiące więźniów. Podlegał on placówce SD w Baranowiczach. Bezpośredni nadzór nad obozem sprawował niemiecki komendant Fritz Jorn, załogę stanowili funkcjonariusze 13-tego Batalionu Białoruskiego. Transportowano tam więźniów, głównie z powiatu baranowickiego i stołpeckiego. Więźniowie byli zmuszani do pracy przy wydobyciu torfu wokół pobliskiego jeziora, część pracowała w pracowni szewskiej, krawieckiej, stolarskiej, ale byli też więźniowie, którzy przez cały czas pobytu w obozie przebywali w zamkniętych pomieszczeniach.
Podczas wielogodzinnych przesłuchań więźniów torturowano, co często kończyło się śmiercią. Funkcjonariusze obozu rozstrzeliwali pojedynczych więźniów w obrębie obozu za próbę ucieczki. Co pewien czas, nocą ciężarowymi samochodami wywożono do pobliskiego lasu grupy więźniów, gdzie Ich rozstrzeliwano, zagazowywano lub zabijano pałkami.
W dniach 27-28 czerwca 1944 roku obóz zlikwidowano. Przebywających tam jeszcze więźniów wywieziono do lasu i rozstrzelano. Wszelkie zabudowania obozu zniszczono, a cały teren zrównano z ziemią. W trakcie likwidacji obozu zniszczono dokumentację, w tym również wykazy więźniów.
W roku 1961 zostali wytropieni i ujęci kaci obozu w Kołdyczewie Mikołaj Kalko, Michał Kuchta, Andrzej Karalewicz i Leonid Sinkiewicz. Wojskowy Trybunał Białoruskiego Okręgu Wojskowego w Baranowiczach, na procesie jawnym, w dniu 14 marca 1962 roku wszystkich czterech skazano na karę śmierci i wyrok wykonano. Więcej informacji i częściowy wykaz zamordowanych znajduje się na stronie: http://www.stankiewicze.com/index.php?kat=31&sub=468
Chciałam poinformować, że w Obozie w Kołdyczewie zginęła moja krewna Emilia Zacharczuk z domu Rotkiewicz. Pomagała więźniom, została złapana i osadzona w obozie. Zginęła w męczarniach przy jego likwidacji. Jedynym ludzkim odruchem Jej oprawców była możliwość pozostawienia u rodziny Jej 2- letniego synka Jurka.
Czy ktoś posiada informację, czy są opublikowane dokumenty z procesu.
Magdalena

Myślę Magdaleno, że należałoby szukać raczej w archiwach niemieckich. Może warto byłoby zwrócić się z tym problemem na którymś z niemieckich forów genealogicznych? Sam nie wiem, ale gdzieś próbować trzeba.
Pozdrawiam
Józek

ŚLEDZTWO W SPRAWIE ZBRODNI W OBOZIE KODYCZEWSKIM....
    O
IPN Oddział w Łodzi
Naczelnik
Prokurator Anna Gałkiewicz

PROWADZI ŚLEDZTWO W SPRAWIE ZBRODNI
W OBOZIE KODYCZEWSKIM....
90-440 Łódź. Naczelnik, prok.
Anna Gałkiewicz, tel. (0-42) 637-70-79 ..
e-mail:sekretariat.ipn@ipn.gov.pl

Pozdrawiam Panią Magdalenę

Zbiwol Lębork dn 10.12.2008r

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obóz Śmierci w Kołdyczewie
   
Kołdyczewo - przeklęte piękno

Znany białoruski poeta i kompozytor Siergiej Nowik-Pioun w jednym z listów opisał majątek Kołdyczewo, który znajduje się 18 kilometrów na północ od Baranowicz: "... nad brzegiem jeziora znajduje się były majątek ziemianina Świdy Kołdyczewskiego. Piękne drzewa rozpostarły swoje rozłożyste gałęzie i schowały pod nimi budynki majątku. Tylko stajnia nad jeziorem i nowy biały budynek z tyłu za sadem widzieli podróżnicy. Z krzaków bzu dochodziła delikatna woń, wesoło szczebiotały ptaki.” Wydaje się, że nie ma lepszego miejsca na odpoczynek. Rzeczywiście, w tym zakątku można by stworzyć doskonałą bazą wypoczynkową dla naszych i zagranicznych turystów. Byłoby to możliwe, gdyby nie wydarzenia, które rozegrały się tu w latach 1942-1944. One na zawsze zamieniły Kołdyczewo w duży masowy grób i wraz z tym przekreśliły to wszystko, co było wcześniej. Wiosną 1942 roku, trochę obok drogi, która prowadziła z Baranowiczach do Horodyszcza , duży plac został otoczony kilkoma rzędami drutu kolczastego i głęboką fosą , poza którą wybudowano drewniane baraki. Obok powstały punkty uzbrojone w gniazda karabinów maszynowych i pomieszczenia dla strażników. W ten sposób rozpoczęła się historia jednego z najgorszych obozów śmierci w okupowanej Białorusi. Pierwszymi jego więźniami zostali aresztowani i osadzeni w przepełnionych więzieniach w Baranowiczach i Stołpcach. Stąd do Kołdyczewa dostarczono około czterystu osób. Od tego czasu przez ponad dwa lata, to słowo budziło przerażenie okolicznych mieszkańców. Z tysięcy więźniów , którzy się tu dostali tylko niewielu szczęśliwcom udało się wyjść z życiem. Tutaj osadzano partyzantów, członków podziemia i ich rodzin, Żydów i Cyganów, chłopów i nauczycieli, młodych i starych. Więźniów lokowano w dużej stodole dla bydła, wyposażonej w trzypiętrowe prycze. Ludzie spali na gołych deskach, albo po prostu na podłodze. Nie było tam żadnych łóżek. Kobiety i dzieci przebywały w oddzielnym baraku, ale warunki bytowe były takie same jak u mężczyzn. Baraki były zawsze przepełnione, w obozie w różnych okresach znajdowało się jednocześnie od 600 do 900 więźniów, więc niektórzy z nich, byli więzieni w piwnicy Komendantury na zimnej betonowej posadzce. Na początku Kołdyczewo funkcjonowało jako obóz pracy. Praca rozpoczynała się o 6-7 rano i trwała, aż do zachodu słońca. Dla wszystkich zostały określone normy pracy na torfowisku. Mężczyzna musiał wydobyć z bagna 1550 kawałków torfu dziennie, a kobieta - 1150. Norma dotyczyła chorych i zdrowych. Tych, którzy nie mogli pracować, rozstrzeliwano na miejscu. Więźniów karmiono zupą z buraków, ziemniaczanych łupin i mięsa z padłych koni, dawano chleb z różnymi zanieczyszczeniami. Codziennie ktoś padał martwy z głodu i od choroby. W styczniu 1943 roku, w ciągu kilku dni w obozie zmarło ponad 30 ludzi. Ale regularnie przybywały nowe grupy więźniów. Wkrótce Kołdyczewo przekształciło się wyłącznie w obóz zagłady. Ciężka praca była jednym ze sposobów zabijania. Ponad to stosowano różne metody tortur i likwidowania więźniów; truto ich spalinami w specjalnym samochodzie nazywanym duszegabkom, umierali z głodu, byli rozstrzeliwani, ponosili śmierć na skutek tortur i nieludzkich żartów, na koniec spalano ich ciała w krematoryjnym piecu. Istniała nawet specjalna komora tortur. Wspomnień tych, którzy przeszli przez to piekło, normalny człowiek nie może spokojnie czytać. Nie jestem w stanie przytoczyć wszystkich szczegółów. Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej , niech poszuka książki G. Paromczyka "Kołdyczewska tragedia" , wydanej w Mińsku w 1962 roku. A my pytamy się: Kto stworzył te wszystkie potworności w stosunku do bezbronnych ludzi? Niemcy? W obozie był tylko niemiecki komendant podoficer Franz Jorn i kilku jego żołnierzy (od 2 do 4). Żołnierze z 13 Białoruskiego batalionu policyjnego SD było ich w sumie 99. Podczas wojny, ci młodzi chłopcy ze wsi i miasteczek szybko przerodzili się w żądne krwi zwierzęta. Batalion powstał w styczniu 1943 roku w Mińsku. Niektórzy z jego żołnierzy zostali przymusowo zmobilizowani, ale przyjęto również i tych, którzy wstąpili do policji dobrowolnie. Oczywiście z takich ochotników składała się także ochrona kołdyczewskiego obozu. Najpierw wyznaczono na dowódcę Sergiusza Bobko, a później Mikołaja Kalko. Tak się po prostu złożyło, że los tego kata jest ściśle związany z naszym miastem Kleckiem. Urodził się w wiosce Bychowszczyzna, przed wojną pracował przy budowie dróg, i na początku okupacji został przydzielony do pracy jako technik oddziału kleckiej rady powiatowej. Tu zwrócił na siebie uwagę Niemców szorstkim odnoszeniem się do Żydów. Wkrótce został wysłany do Mińska, na szkołę oficerską, a następnie otrzymał stopień porucznika - dowódcy 13 Batalionu. Kalko brał udział w walkach z partyzantami, zajmował się rekrutacją ludzi do batalionu. Wiosną 1943 r. przybył do Klecka, gdzie zwerbował 25 ludzi. Często odwiedzał Kaplanawicza, tu pracował jego brat jako kowal. Miejscowi ludzie dobrze pamiętają Kalko, który zawsze nosił czarny mundur SS i czapkę – ze znakiem czaszki i skrzyżowanymi piszczelami. W marcu 1944 r. został mianowany komendantem obozu w Kołdyczewie. Ten straszny człowiek odznaczał się chorą wyobraźnią i osobistą mściwością. Nigdy nikomu nie umiał przebaczyć, a nawet pamiętał dawne krzywdy i teraz postanowił wyrównać osobiste rachunki. W kwietniu 1944 roku w ciągu jednego dnia w Klecku została aresztowana prawie cała polska młodzież. 60-80 osób, a wśród nich była 17-letnia dziewczyna, załadowano ich na dwie ciężarówki i wywieziono do Kołdyczewa. Tam ich wszystkich rozstrzelano po długich torturach. Wśród aresztowanych był też technik drogowy Siergiej Rucki. Jeszcze przed wojną, pracował razem z Kalko i doszło między nimi do jakiegoś konfliktu. Teraz w Kołdyczewie Kalko zemścił się. Nie wiadomo, co było istotą konfliktu przed wojną i kto miał rację, ale zemsta komendanta była straszna. Rucki został pobity na śmierć. Jego żona, która przyjechała do obozu po wyzwoleniu, aby odszukać ciało męża, zidentyfikowała jego trupa tylko dzięki swetrowi, który sama zrobiła. Jego twarz przypominała kawał krwawego mięsa. Wiosną 1944 r. do Kołdyczewa przywieźli Aleksandra Wałasowicza 92-letniego popa z cerkwi prawosławnej pw. Opieki Matki Boskiej w Jodczycach. Jego syn i córka byli w partyzantce. Proponowano i staremu, aby poszedł do lasu, ale on odmówił, nie chciał, aby dla kogokolwiek stał się ciężarem i zamiast partyzanckiego obozu znalazł się w obozie zagłady. Według wspomnień świadków ojciec zachowywał się z godnością, pocieszał towarzyszy niedoli, błogosławił tych, którzy się do niego zwracali. Opowiadano, że z jednej z kolumn więźniów, którą gnali na rozstrzelanie, uciekła dziewczyna i pobiegła do Wałasowicza, krzycząc: "Ojcze, pobłogosław na śmierć!". W odpowiedzi usłyszała: "Dziecko, błogosławię Ciebie do życia!". I stał się cud: dziewczyna ta przeżyła podczas rozstrzeliwania więźniów. Ranna spadł na dno dołu, a w nocy udało się jej wydostać spod trupów i ukryć. Zaś Aleksander pozostał w Kołdyczewie na zawsze. Łącznie w obozie zginęło ok. 22.000 ludzi. Ostatnia wielkie rozstrzelanie miało miejsce kilka dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej. W encyklopediach i doniesieniach stwierdza się, że było to 30 czerwca 1944, jednak S.Nowik-Pioun wskazuje inny dzień - w nocy z dnia 1 na 2 lipca 1944. Nie ma żadnych podstaw, aby nie wierzyć człowiekowi, który przeszedł przez wszystkie kręgi obozowego piekła , oraz że data ostatniego rozstrzelania na zawsze zapisała się w jego pamięci. Przed swoim odejściem strażnicy wysadzili w powietrze wszystkie budynki obozowe, zrównali z ziemią nasypy w miejscach pochowania ofiar i posiali na nich trawę. Wszystko zrobili, aby ukryć ślady zbrodni. Przez jakiś czas to im się udało. Kaci z 13 Batalionu uniknęli kary. M. Kalko przedostał się do Polski, gdzie pracował jako technik-budowniczy mostów . W 1947 roku trybunał wojenny Północnej Grupy Wojsk skazał go za współpracę z Niemcami na karę 25 lat. Ale o zbrodniach w Kołdyczewie nic nie było jeszcze wiadomo. Odsiedział 8 lat w obozach Republiki Komi ASSR, białoruskiego policjanta z Kołdyczewa objęła amnestia, po zwolnieniu zamieszkał w Workucie. W lecie 1960 roku przyjechał odwiedzić rodziców i Kleck. Tu na rynku zobaczyła go Jewgienija Jakimowicz z Dziamidowicz, była więźniarka Obozu śmierci w Kołdyczewie. W pierwszej chwili kobieta nie była w stanie uwierzyć, że kat i morderca stoi tuż przed nią w cywilnym ubraniu. Wciąż nie wierząc własnym oczom, kobieta spytała: "Czy Pan Kalko?". „Tak”. "Byłeś w Kołdyczewie?". ”Byłem” "Twoje ubranie jest całe we krwi! Pójdziemy do prokuratora! ". Kalko rzekomo zgodził się, poszedł z nią za róg, a następnie mocno uderzył pięścią w twarz i uciekł. Ocknąwszy się J .Jakimowicz poszła na policję. Wszczęto śledztwo, Kalkę zaczęto poszukiwać. Stwierdzono, że w Workucie pracował jako zastępca szefa kopalni, a nawet był wyróżniony jako przodownik pracy. Wkrótce wszczęto również śledztwo w sprawie jego wspólników w zbrodniach popełnionych w Kołdyczewie. W 1962 roku w Baranowiczach na ławie oskarżonych zasiadł M.Klako, L.Sinkiewicz, strażnicy M.Kuchta i A. Karalewicz. Ten ostatni zdążył jeszcze powalczyć w Sowieckiej Armii i dostać medal "Za zwycięstwo nad Niemcami".
Był to jeden z najbardziej głośnych procesów zbrodniarzy wojennych w BSSR. Jako świadków zostało przesłuchanych 62 osoby spośród byłych więźniów. Siedmioro z nich pochodziło z Kleckiego rejonu. Wreszcie z całą mocą zabrzmiała cała prawda o obozie śmierci w Kołdyczewie. Dopiero po 18 latach przestępcy otrzymali to na co sobie zasłużyli. Wszyscy czterej zostali skazani na śmierć, wyroki wykonano. W 1964 roku na terenie obozu został postawiony pomnik ofiar terroru.

Źródło http://www.kleck.by/?p=1244 Autor; Bliniec Andrew Pracownik Naukowy Państwowego Muzeum Historii z Klecka.
Tłumaczył: Zbigniew Wołocznik


Dziękuję Panie Zbigniewie za ciekawy artykuł, który na pewno wiele wyjaśnia w kwestii tego obozu.
Jeszcze raz dziękuję i serdecznie pozdrawiam
Józek


Józef Pławski- członek Lubuskiego Towarzystwa Genealogicznego

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.diks91.pun.pl www.olbifgroup.pun.pl www.newholland.pun.pl www.forumok800i.pun.pl www.katalog.pun.pl